VOLARE | Bogumił Książek | BWA SOKÓŁ X Muzeum Lotnictwa Polskiego

Wystawa Bogumiła Książka VOLARE - koprodukcja Galerii Sztuki Współczesnej BWA SOKÓŁ i Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie miała miejsce w Gmachu Głównym Muzeum Lotnictwa Polskiego w okresie od 25 sierpnia do 6 października 2024 roku. 
VOLARE to kolejna odsłona cyklu LOTY, pierwotnie zainspirowanego marzeniem chłopskiego wizjonera Jana Wnęka o wzniesieniu się w przestrzeń powietrzną. Bogumił Książek posuwa się do zaskakującego eksperymentu w polu swojej dziedziny, sprawdzającego, jak zasady projektowania maszyn latających mogą wpłynąć na efekt malarski. Buduje swoje obrazy niczym Wnęk konstruował swoje skrzydła, zwane „lotami” (tak też Książek nazywa swe obrazy) – maksymalnie lekko, eksponując elementy montażowe, rezygnując z tego, co zbędne, stosując półtransparentne, mocno naciągnięte płótno. W przypadku obrazu żywiołem napędzającym jest jednak nie powietrze, a światło – którego rytmy i działanie są konieczne do zaistnienia dzieła. Popularny w latach 30. XX wieku włoski odłam futuryzmu, tzw. aeropittura, polegał na malowaniu obrazów przez zawodowych artystów na podstawie doświadczenia lotu samolotem i zaobserwowania nieznanych dotąd perspektyw spojrzenia na świat. Natchnione tym, malowane aerografem abstrakcyjne powidoki, stały się równorzędnym wymiarem, obok założeń formalnych, obrazów Bogumiła Książka, potęgując wrażenie lekkości, unoszenia się i szybowania…

Obecność obrazów na ekspozycji Muzeum Lotnictwa Polskiego wśród samolotów podkreśla ich proweniencję – są one dziećmi tej samej myśli i marzenia o lataniu, które kiełkowały w umysłach ludzkich, a następnie zmaterializowały się dzięki pierwszym aeronautycznym wynalazcom. Był wśród nich, odważnych zuchwalców podważających porządek natury, on – chłop z podtarnowskiej wsi, wiejski rzemieślnik, rzeźbiarz, artysta, którego wyobraźnia miała nieproporcjonalnie rozłożyste, jak na warunki, w których wzrastała, skrzydła. Jan Wnęk. Czy był pierwszym, któremu się udało? Nigdy nie będziemy mieć pewności. Wspomnienie o nim, jego historia, mit, który oblekł jego osobę – są fragmentaryczne, utkane z ustnych przekazów, poddane deformacji czasu. Kompletny obraz na zawsze pozostanie poza naszym zasięgiem. Trochę podobnie jest z pracami Bogumiła Książka – Loty są nieuchwytne, a my przed nimi, cytując Henri Michaux, „stoimy twarzą wobec tego, co umyka” – bezradni, ulegając ich atrakcyjnemu rozczłonkowaniu. Wydają się być tak kruche, delikatne, rozedrgane, nieukończone… ulotne. Jednocześnie z łatwością „zdobywają przewagę” nad widzem, obejmując go swoją pełną spokoju, wyważoną, świetlistą aurą, wyjętą z biegu czasu, kontekstu miejsca. Jednakże surowy styl architektoniczny Muzeum Lotnictwa Polskiego okazuje się być dla nich doskonałą scenerią, a sąsiedztwo zaparkowanych obok maszyn nie jest bynajmniej konkurencją. Loty zyskują adekwatny rozmach i śmiałość – dosłownie unoszą się nad ziemią, a widz zadziera głowę, by je oglądać, dostrzega być może nawet pokrewieństwo ich drewnianych modułów z obecnymi obok strzelistymi płatami skrzydeł – jednak bardziej niż aeroplany są one niczym nośne powietrze, przez które przebija się światło. Piękne… i osobliwe – pochodzą jakby z innego porządku, nie do końca przyswojonego, lecz fascynującego. Zupełnie jak konstrukcje Wnęka dla ówczesnych mu obserwatorów jego lotu – narzędzia do opanowania nieznanej dotąd powietrznej przestrzeni – obce im, wymykające się klasyfikacji. Interesujące w tym kontekście jest to, jak autor, Bogumił Książek, obdarzony swadą opowiadania, inspirujący się historiami, sparafrazował motyw Wnęka. Widz nie ma do czynienia z linearną narracją o bohaterze ani żadnym rodzajem komiksowej figuracji. Jest po prostu świadkiem niejednoznacznego zdarzenia wizualnego, nie do końca wie, jak go zinterpretować, jak na niego patrzeć, jak połączyć w całość zestawione ze sobą elementy. W końcu dobry obraz nie jest obrazem – dobry obraz nie jest tym, co oczywiste i poznane – rozsadza swój czas i wymiar, jest "pęknięciem" odkrywającym niewidzialne warstwy, albo, jak podpowiada Georges Didi-Huberman – obraz jest jak marzenie senne – zdezintegrowany, rozdarty, płynny. Jest to dla mnie szczególnie trafna analogia, gdyż kiedy pierwszy raz zobaczyłam Loty – zupełnie intuicyjnie, przeciw interpretacji, objawiły mi się one jako obrazy o śnieniu. Ich malatura przywoływała na myśl pomiętą pościel, a użyta paleta barw skojarzyła mi się z przepięknym światłem krańca nocy, brzaskiem, wschodzącym słońcem, oblekającym wszystko iskrzącą poświatą. Często śnię, że latam. Jest to uczucie absolutnie obezwładniające. Niestety zawsze też spadam, czując narastający lęk przed rozbiciem, roztrzaskaniem się o ziemię. Bogumił Książek, który wiele lat spędził we Włoszech (ojczyźnie futurystów i aeropittury), wystawę zatytułował Volare. Przykuwa uwagę fakt, że tylko jedna samogłoska odróżnia ten tytuł od volere – chcieć, pragnąć. Pragnienie tego, co wydawało się niemożliwe, czego nie widziało się na oczy, było pierwszym krokiem ku lataniu – sprawiło, iż Wnęk wzbił się z ziemi ku niebu. Obrazy Bogumiła nie są maszyną do latania, ale tym, co w ogóle sprawia, że latanie jest możliwe. Są pragnieniem. Utrzymują w przestworzach i powstrzymują przed spadaniem.

Alicja Gołyźniak